eko logo

Czy ekologiczne sklepy to utopijna wizja?

Rozmowa z Kasią Kalinowską

Agata Szczotka-Sarna: Witam w kolejnym odcinku podcastu „GOZ do dechy”. Ja nazywam się Agata Szczotka-Sarna a dzisiaj moją gościnią jest Kasia Kalinowska. Dzień dobry Kasiu.

Kasia Kalinowska: Cześć.

Kasia jest pracowniczką i członkinią zarządów w kooperatywie spożywczej „DOBRZE”. Kasiu od jak dawna obejmujesz to stanowisko?

Jestem zaangażowana w kooperatywę od 2015 roku. Najpierw byłam członkinią, bardzo szybko ta idea na maksa mnie wciągnęła i spodobała mi się. Jak tylko pojawiło się pierwsze ogłoszenie o pracę to zgłosiłam się, a od listopada 2020 jestem w zarządzie.

OK, to może powiedzmy dla tych, którzy nie znają kooperatywy DOBRZE, o co w ogóle chodzi. Jak to działa, skąd nazwa kooperatywa – mnie się kojarzy ze współpracą, pytanie czy faktycznie tak jest. Powiedz troszeczkę więcej, jak kooperatywa funkcjonuje.

Kooperatywa DOBRZE to sklepy spółdzielcze prowadzone przez społeczność, które działają w Warszawie – pierwsze od 2014 roku, drugie od 2016. To jest taka inicjatywa, w której konsumenci i konsumentki, głównie mieszkańcy i mieszkanki Warszawy, organizują się, żeby kupować jedzenie z pewnego, sprawdzonego, sprawiedliwego źródła. Tych kryteriów i motywacji jest tak naprawdę wiele. Dla osób, które łączą się w kooperatywie, jest to ochrona przyrody, środowiska, etyczne traktowanie zwierząt, ale też godziwe płacenie zarówno rolnikom, dostawcom jak i pracownikom. Jest to demokratyczna wspólnota, wspólne podejmowane decyzji. Tak jest w teorii, a w praktyce to działa w ten sposób, że mamy 360 gospodarstw domowych, czyli prawie 500 osób, bo część z tych gospodarstw domowych działa we dwójkę. Te osoby mogą kupować w sklepach kooperatywy ze zniżką, w zamian za to, że angażują się w prowadzenie naszych sklepów. Angażują się dając swój czas, czyli 3 godziny w miesiącu na pracę w sklepie bądź na inne zajęcia związane z prowadzeniem naszego przedsiębiorstwa społecznego. Albo angażują się finansowo, płacąc składki członkowskie. W zamian za to, tak jak powiedziałam, kupują ze zniżką, ale też mają wpływ na tworzenie tego miejsca, tych sklepów. Mogą między innymi decydować o tym jakie mniej więcej towary chcemy kupować, gdzie będą kolejne sklepy.

Tutaj nakreślasz taką bazę kooperatywy DOBRZE, czyli to co ją napędza, tak naprawdę funkcjonujecie na zasadach stowarzyszenia?

W tym momencie jesteśmy stowarzyszeniem i to był taki model, forma prawna, którą przyjęliśmy w 2013 roku jeszcze zanim powstały sklepy, po to, żeby wystartować. Działaliśmy i rozwijaliśmy się w małej skali i to założenie stowarzyszenia było najprostszym, testowym modelem. Teraz przygotowujemy się do zmiany formy prawnej na pełnoprawną spółdzielnię. To jest taka mała różnica teoretycznie, ale w praktyce pozwoli nam być poważniejszym przedsiębiorstwem i móc na przykład zarabiać na działalności sklepu i inwestować w rozwój. Obecnie, jako stowarzyszenie, prowadzimy działalność odpłatną, więc wychodzimy na zero i działamy non profit. Ale już chcemy zrobić krok do przodu i po prostu działać jako poważniejszy gracz na rynku spożywczym.

No tym bardziej, że ta skala, o której mówisz rośnie. Czytam na waszej stronie, że jeżeli chodzi o partnerstwo to mówimy już o 30 gospodarstwach, 50 firmach, które dostarczają Wam produkty. To jak rozumiem, jest wasza grupa dostawców?

Tak, to jest nasza grupa dostawców, w zależności od sezonu – jest trochę większa latem, trochę mniejsza zimą. Współpracujemy też z rolnikami, rolniczkami którzy dostarczają nam produkty sezonowe. Jest to mniej więcej skala, która jest potrzebna do prowadzenia dwóch sklepów. Jest to zarówno nasz wielki skarb, bo jest to wielka grupa ludzi, którzy nas wspierają i dostarczają nam przepyszne produkty. Jednocześnie jest to rzecz, która nas odróżnia od innych sklepów. Od początku kooperatywy było to zarówno celem, jak i wyzwaniem do ogarnięcia. Normalne komercyjne sklepy, biorą rzeczy z jednej hurtowni i koniec. A my tutaj, mamy tą bezpośrednią relację z osiemdziesięcioma rocznie – nie w tym samym momencie, ale w przeciągu roku.

Kasiu, żeby rozwiać wątpliwości, bo nie chciałam, żeby tutaj zrobił się obrazek, który moim skromnym zdaniem nie jest prawdziwy. Jak idzie się do sklepu DOBRZE, to trzeba się liczyć z dużymi wydatkami. Powiedz, na jakichś prostych przykładach, jakie wyglądają ceny. Na przykład chcę sobie zrobić ziemniaki ze śmietaną. Jak na tym wyjdę finansowo?

Fajne pytanie, dzięki. Rzeczywiście kooperatywa DOBRZE stara się być tańsza niż komercyjne sklepy ekologiczne. Od początku był to ważny cel. Kupujemy te wspomniane przez ciebie ziemniaki od lokalnego rolnika, czyli tutaj ważne jest to, że będą to ziemniaki na przykład z Mazowieckiego, a nie z Izraela. I te z innego kraju mogą kosztować czasem więcej, a nie ma ku temu powodów. U nas ziemniaki są już od 4 zł za kilogram i to są certyfikowane, ekologiczne ziemniaki. Druga sprawa to członkowie kooperatywy kupują tanio, trzeba powiedzieć, że to jest zdecydowanie opłacalny deal. Po trzecie jesteśmy też otwarci na to, żeby myśleć o osobach, które nie mogą się włączyć i angażować w kooperatywę, bo to jest jednak wymagające, czyli seniorach i seniorkach, którzy i które mają u nas zniżki. Na podstawie okazania dowodu lub wyrobienia sobie karty seniora, kupują, w troszkę wyższej cenie niż członkowie, asortymenty warzywne, owocowe, nabiałowe i pieczywo. Uważamy, że żywność dobrej jakości, nie powinna być towarem luksusowym i to jest coś z czym od początku kooperatywa próbuje walczyć. Sama kooperatywa, czyli bycie jej członkiem jest tym rozwiązaniem. Uważamy również, że ceny na rynku ekologicznym bywają skandaliczne i dlatego nasze ceny są często niższe, bądź rozsądne według nas. Kierujemy się bardziej rozsądkiem i lokalnością niż po prostu certyfikatem

Brzmi sensownie. Ja myślę, że najłatwiej to zweryfikować indywidualnie. Do czego serdecznie zachęcamy.

Zachęcamy i zapraszamy.

OK, ja dopowiem, że to nie jest tak, że tylko członkowie i członkinie kooperatywy mogą w tych sklepach kupować. Taka Agatka jak ja, też może sobie pojechać na Andersa w Warszawie i kupić marchewki i to jest wszystko ok. Z mojego punku widzenia – osoby, która nie jest członkinią kooperatywy DOBRZE to trochę wygląda tak, że zrobiliście za mnie kawał roboty. To znaczy wybraliście dostawców, sprawdzacie jakie oni dostarczają produkty, dbacie o jakość. Czy to od początku było wpisane w koncepcję kooperatywy DOBRZE, że macie pełnić rolę instytucji zaufania publicznego? Wchodząc do sklepu, mogę mieć poczucie, że ktoś za mnie wykonał dobrze robotę i wybrał produkty i to jest eko?

Dziękuję, to duży komplement, że tak postrzegasz nasze sklepy. Nazywanie nas instytucją zaufania publicznego nie było naszym celem na początku. Natomiast fajne jest to, że dostrzegłaś właśnie ten element – weryfikacji i sprawdzania pochodzenia produktów. Pierwszym celem kooperatywy, który mamy wpisany w naszym statucie jest dostarczanie zdrowej, sprawdzonej, etycznie produkowanej żywności dla mieszkańców miast. To jest dosyć ogólny cel, ale prawda jest taka, że włożyliśmy dużo pracy w to, żeby rzeczywiście go realizować. Myślę, że też ważnym elementem tego co buduje zaufanie do nas, jest to, że jesteśmy dużą społecznością, a nie firmą.

Tylko owszem, mamy zespół zarządowy, zespół pracowniczy, który pracuje nad realizacją założeń, ale jesteśmy cały czas pod kontrolą i działamy dla tego kolektywu, który tworzy sklepy. Zatem można powiedzieć, że zaufanie budujemy w ten sposób, że jest nas dużo i angażujemy się. Jest to grupa, która po prostu poświęca swój czas, żeby taką weryfikację dokonać.

Pytam o to wszystko, nie bez powodu. Jak być może wiesz, cały ten podcast jest wpisany w pewien większy projekt nazwany „Okrąglakiem”. Mamy tutaj taką koncepcję sklepu typu convenience store, czyli takiego osiedlowego sklepu, do którego można pójść i który właśnie przez to, jak jest skonstruowany edukuje, zapewnia bezpieczeństwo i poczucie, że nie dostanę produktu, który jest źle zapakowany lub nafaszerowany nie wiadomo czym. Pytam o to dlatego, że sklepy DOBRZE są taką realną manifestacją tej samej idei. Miejscem, gdzie opieramy się na społeczności i gdzie te kwestie komercyjne są, jak sama mówisz, dla was coraz bardziej istotne. Z tego powodu będziecie zmieniać formułę prawną. Natomiast nie wyklucza to totalnie kwestii edukacyjnej i takiego oparcia na zaufaniu. Powiedz proszę, czy to jest oczywiste dla wszystkich członkiń i członków, że oni są częścią tego miejsca?

Powiem tak, od 2 lat mierzymy się z kryzysem finansowym i to jest trudne, zmieniły się zachowania klientów oraz trendy robienia zakupów. Nasz model, właśnie przez to, co jest naszą zaletą, czyli te weryfikacje, angażowanie społeczności, jest w sumie dosyć drogi. To jest powód, dla którego inne sieci sklepów po prostu inaczej działają, bo to wszystko, to zaangażowanie, czas i praca. Właśnie dzięki społeczności, która od początku kryzysu robi wszystko co może, kooperatywa utrzymuje się. To chyba jest najlepszy dowód na to, że to jest ona dla ludzi wielką wartością. Od początku pandemii członkowie i członkinie kooperatywy wykazują się wielkim zaangażowaniem, żeby w kooperatywie działać, żeby to utrzymać, żeby się zmieniać, próbują nowych rozwiązań, dostosowań do tego kryzysu, dlatego wydaje mi się, że wierzą i ufają tej idei.

Poruszyłaś wątek, który jest dość istotny w kontekście tych ostatnich lat. Powiedziałaś, że zmieniają się zachowania konsumentów, jak rozumiem w związku z pandemią, jak byś opisała tę główną zmianę? Przyznam, że jeżeli chodzi o zdrowe żywienie, siebie i swoich rodzin to wydawało mi się, że ten trend wręcz się wzmacnia. Czy jest inaczej?

Wzmacnia się, jak najbardziej, tylko, że też rośnie bardzo rynek sprzedaży internetowej. To jest tak, że wszystkie rodzaje żywności można kupić przez internet, prawie każda firma, która sprzedaje teraz stacjonarnie ma też jakiś rodzaj sprzedaży internetowej. Dla nas, to jeszcze duże wyzwanie, właśnie ze względu na oddolność i działania społecznościowe. Jeszcze nas nie stać na taką inwestycję, jak sprzedaż internetowa. Natomiast to było dużym ciosem, że sprzedaż spadła. Myślę, że ze względu na to, że konkurencja w internecie jest teraz duża. Mieliśmy pierwszy sklep, na ulicy Wilczej, w centrum Warszawy. Miasto nas wsparło w tym, zaproponowało takie miejsce. Dodatkowo, to jest inicjatywa łącząca ludzi z całej Warszawy, więc ten pierwszy sklep był właśnie tak centralnie umiejscowiony. No i rzeczywiście do centrum Warszawy, po prostu przestali przyjeżdżać ludzie, przestali być na ulicy, bo większość pracuje z domu.

Rozumiem, że decyduje to o zmianie lokalizacji. Dobrze, że o tym mówimy, bo ja chciałam o lokalizację zapytać. W ideę, która nam jest bliska przy „Okrąglaku”, jest wpisane to, że taki sklep powinien być dostępny. Dostępność musi być różnorodna, powinien być dostępny i z poziomu ulicy, i jeżeli chodzi o dojazd oraz z możliwością zostawiania przed nim roweru. A co decyduje o wyborze miejsc przez Was? Czym się kierujecie wybierając miejsce pod sklep DOBRZE?

Ostatnio to był po prostu dobry dojazd oraz dużo osób mieszkających dokoła. Również społeczność, którą nam się udało zbudować dookoła sklepu kooperatywy, który miał wcześniej powstać na Mokotowie. Była jeszcze taka przygoda w międzyczasie, że mieliśmy wynajmować lokal w innym miejscu, dużym przeznaczonym właśnie na działalność społeczno-edukacyjną. Niestety ze względów na budynek, w którym ten lokal się znajdował, musieliśmy zrezygnować z tej umowy. No ale udało nam się w międzyczasie przeprowadzić działania na rzecz informowania o naszej obecności na Mokotowie i dlatego padło na Mokotów. Na miejsce, gdzie jest dużo zabudowań, gdzie jest dobry dojazd, no i też oczywiście cena lokalu też jest dla nas ważna.

Myślę, że dla każdego kto prowadzi jakikolwiek biznes w dużym mieście to jest istotny czynnik, nie ma co tutaj ukrywać, że to ma znaczenie.

To ma znaczenie, bo gdybyśmy mieli więcej możliwości, to na pewno lokal idealny dla kooperatywy byłby większy.

Ja wam powiem, idealny byłby „Okrąglak”.

No właśnie. „Okrąglak” jest większy w założeniu.

Tak, tak, jest większy w założeniu. Sporo mówisz o społeczności, też pod kątem kontaktu z nią i wyboru lokalizacji dla sklepów. To kto do tego sklepu przychodzi? Kto się u was zjawia i dlaczego właściwie on albo ona to robi?

Tutaj też powodów jest bardzo wiele. Przede wszystkim zjawiają się członkowie i członkinie. Tym osobom nie trzeba było mówić, gdzie się przeprowadzamy, ponieważ wiedzieli to od samego początku. Brali udział w remoncie, przygotowywaniu lokalu i przeprowadzce zarówno sklepu przy Andersa i teraz przy Alei Niepodległości. Przychodzą do nas też osoby, które mieszkają blisko albo dowiedziały się od kogoś o nim. Natomiast bardzo wiele osób po prostu przechodzi obok, znajduje sklep i zagląda przez witrynę, teraz jest ten taki fajny czas, przez to, że ten sklep przy Alei Niepodległości jest nowy. Dużo jest takich spotkań z osobami, które po prostu zajrzały przez okno i zapytały „a co tutaj jest?”. Wtedy można się przedstawić, powiedzieć co tutaj robimy. Po prosu klienci wpadają do sklepu i dużo osób się przekonuje, próbuje. Byłam wielokrotnie świadkinią takich sytuacji, że na przykład proponuję coś ludziom, żeby spróbowali, bo jest smaczne i potem ta osoba wraca do sklepu i mówi „tak, było smaczne”. Nawet wraca po pięciu minutach i mówi poproszę jeszcze jednego rogalika, bo był taki dobry. Więc rzeczywiście, u nas to budowanie relacji jest, głównie przez to, że ktoś po prostu odkrywa nasz sklep. Tak samo, jak ktoś odkrywa każdy inny sklep przez internet lub z polecenia, czy po prostu przez przypadek. Potem po prosu próbuje smaku żywności i zazwyczaj to jest strzał w dziesiątkę i osoba powraca do nas.

Mówiąc krótko: bronicie się ofertą. To nie jest tak, że człowiek wchodzi do sklepu kooperatywy DOBRZE z zaciekawieniem, a wy mówicie, że najbardziej ekologiczny sklep w stolicy. Nie bombardujecie tym aspektem, tak? Zakładacie, że jest on zrozumiały? Czy w ogóle to nie jest istotne, żeby to komunikować, bo produkt i tak się obroni?

Nie, nie, jak najbardziej komunikujemy. Mamy swój sposób oznaczania produktów, dosyć prosty, oznaczamy produkty, które są ekologiczne i te, które są właśnie od zaufanych dostawców – zielonym kółeczkiem albo żółtym kółeczkiem. Oznaczamy zawsze kraj pochodzenia produktów, nazwisko rolnika, dostawcy na etykiecie. Same te aspekty pozwalają zorientować się, że to już jest sklep, który dba o informowanie o tym, jakie oferujemy produkty, skąd pochodzą i kto je produkuje. Oczywiście, że w jakimś sensie bombardujemy osoby tymi informacjami. Samo doświadczenie kupowania w kooperatywie jest takie, że są członkowie, którzy pokazują kartę więc to zawsze jest jakiś pretekst, żeby porozmawiać z pozostałymi ludźmi i opowiedzieć, że tutaj jest kooperatywa i nie jesteśmy takim zwykłym sklepem. Dużo wkładamy pracy w taki bezpośredni kontakt z klientem i staramy się być takim sklepem, no może tutaj wróćmy do „Okrąglaka”, że dla nas to jest ważne, jakie jest to miejsce, też w momencie, kiedy się do niego wchodzi, jak się je odwiedza. Zawsze chcieliśmy, żeby to przyjście do sklepu kooperatywy było samo w sobie edukacyjnym doświadczeniem. Żeby można było posmakować, doświadczyć jedzenia, które można kupić na wagę, w którym jest napisane kto je wyprodukował, że personel zna osoby, które przychodzą do sklepu. Wiadomo, że to jest idealistyczna wizja, ale to się dzieje. Mamy społeczność, które przychodzą do nas regularnie i znamy te osoby. Dbamy o to, że można sobie zważyć swoje opakowanie i do niego coś spakować, czy o to, że mamy mnóstwo toreb bumerangów i można do nas przynieść swoje używane torby i je zostawić dla innej osoby, albo można przynieść do nas pojemniki po jajkach i inne osoby z nich skorzystają. To są takie sytuacje, które dzieją się cały czas, więc, jak się wchodzi do sklepu to po prostu uczestniczy się w tym. To jest bardzo żywe miejsce i oczywiście myślę, że to jest główna nasza działalność, po prostu, że przez to, że robimy tak dużo rzeczy na przekór konwencjonalnemu systemowi, to w jakimś sensie bombardujemy ludzi od wejścia tym doświadczeniem. Jeszcze dodam, że staramy się wychodzić naprzeciw naszym klientom i klientkom, troszkę mniej zamożnym, staramy się działać w ten sposób i w obu sklepach mamy Kartę Seniora, czyli kartę zniżkową dla osób powyżej 65 roku życia, która obejmuje część asortymentu, konkretnie warzywa owoce, pieczywo, nabiał i to jest super. Jak się okazuje, jest to też narzędzie, którym zbudowaliśmy fajną społeczność również z seniorami. Na Andersa działamy już 6 lat i tam znamy nasze panie seniorki, panów seniorów dobrze. A na Niepodległości, od listopada już 80 osób wyrobiło sobie takie karty u nas i też te osoby wracają, bo już spróbowały tych towarów i mówią, że pachną, smakują jak za dawnych lat. To jest wszystko bardzo złożone, właśnie oparte na relacjach i tak naprawdę też tym, co ludzi łączy, czyli miłości do dobrego jedzenia.

My w Okrąglaku też przewidzieliśmy takie przestrzenie, gdzie można zostawić torbę, czyli mamy torby bumerangi. Gdzie można, przeczytać instrukcję, jak zrobić warzyworki prostym sposobem, jest to taki aspekt, jak powiedziałaś – niekonwencjonalny, jeżeli chodzi o opakowania. Idąc tropem opakowań, jak pakowane są produkty na całej tej ścieżce, którą przechodzą od Waszych zaufanych dostawców do Was? Pytanie w czym są transportowane i jak sobie z tymi opakowaniami radzicie? Czy to jest tak, że dzięki temu, że ta grupa dostawców jest taka bliska, to możecie jakoś rotować opakowania i one są wielokrotnego użytku? Jak to wygląda? Jakie są praktyki w tym zakresie u Was?

To dokładnie jest tak, jak powiedziałaś. Im bliższa relacja z dostawcą tym większe możliwości rotowania opakowaniami. To jest też ciekawe wyzwanie tak naprawdę, rotowanie opakowaniami w sklepie. Opowiem na przykładzie słoików, mamy kilku dostawców, którzy zabierają z powrotem słoiki od swoich przetworów, co jest super i wszyscy to kochają. Ale trzeba powiedzieć, że jest to ciekawe doświadczenie dla sklepu, ponieważ dostawca przywozi te słoiki, potem my je sprzedajemy. Następnie ludzie, przynoszą je do naszego sklepu z powrotem, a my musimy je dobrze rozpoznać i podzielić. Potem pamiętać, kto przyjdzie o której godzinie i komu je oddać. To taka rzecz, która jest rzeczywiście dodatkową pracą i myślę, że warto o tym wiedzieć, jak się planuję biznes właśnie taki ze zwrotnymi opakowaniami. To jest super, bardzo satysfakcjonujące i naprawdę ludzie tego potrzebują i chcą, ale jest to więcej pracy niż po prostu takie zwykłe sprzedawanie rzeczy. Dochodzi cały ten element, który jest po stronie sklepu. U dostawców warzyw i owoców często nie ma jakichś większych problemów ze zwrotami. Skrzynki są zwrotne i część worków takich, w które są pakowane warzywa, niektórzy rolnicy biorą je z powrotem.

Mówisz o takich dużych workach?

Nie, o takich siatkach. Warzywa są transportowane w takich rozciągliwych, cienkich siatkach z oczkami, jakimi kiedyś były siatki na zakupy. Te są plastikowe i do nich pakowane są warzywa. Część z naszych dostawców zabiera te worki z powrotem i używa ich jeszcze raz, a część nie. Także jest tutaj na pewno kolejne wyzwanie. Wiadra od kiszonek też oddajemy, wiadra od detergentów na wagę też są zwrotne. Wszystko to co się da, to po prostu staramy się zwracać i działać w tym obiegu zamkniętym. Nie jest to niestety możliwe przy wszystkich opakowaniach.

Jasne, rozumiem, że dążycie do tego, żeby takich opcji obiegu było jak najwięcej, aczkolwiek nie jest to wymóg, jeżeli chodzi o współpracę z dostawcą. Powiedz Kasiu, czy wy także praktykujecie kompostowanie u siebie? Macie jakiś społeczny kompostownik albo namawiacie do tego, żeby o tym pamiętać?

To jest też ciekawy wątek w historii kooperatywy. Podjęliśmy próby założenia kompostownika społecznościowego na Muranowie. Była to bardzo duża akcja i próbowaliśmy to przeforsować, ale niestety spotkaliśmy się z oporem lokalnej społeczności i ten kompostownik nie przeszedł po prostu. Robimy co możemy, oddajemy zainteresowanym rolnikom kompost. Część wyrzucamy po prostu do segregacji miejskiej bio. Z kompostem też były przygody. Próbowaliśmy kompostownika z robakami to raz nam uciekły w sklepie, więc mieliśmy naprawdę szalone przygody.

Ale macie w swojej społeczności ludzi – wiem o jednej takiej osobie, która kompostuje dużo, nawet napisała na ten temat książkę – zainteresowanych kompostowaniem, więc też macie wsparcie w tym temacie.

Tak, oczywiście. Na pewno to, co udaje nam się robić w sklepach to segregacja odpadów. A z kompostem jest tak, że po prostu to co możemy to oddajemy, a to czego nie możemy, wrzucamy do śmieci bio.

Mówiłaś sporo o tym, że sklepy Kooperatywy Dobrze, to są takie tętniące życiem miejsca. Ty też masz okazję obserwować, jak funkcjonują w obrębie sklepu. Gdybyś miała na podstawie swojej obserwacji – chyba, że masz badania, którymi się chcesz podzielić – powiedzieć, jak duża jest otwartość na alternatywne formy pakowania, o których mówiłyśmy.

Jest duża otwartość. Dużo osób korzysta z tej możliwości np. wzięcia torby używanej i nie spotkałam się jeszcze z takim oporem, że „o, to jest używana torba a nie nowa”. Na pewno wśród członków i członkiń to jest super wartość i ludzie bardzo starają się to praktykować. Wśród klientów jest tak, że edukujemy ludzi i oni poznają nasz sklep, więc też z tego zaczynają korzystać. Zdecydowanie widać, że im bardziej się ktoś angażuje, tym łatwiej jest o to zwracanie opakowań, o używanie swoich i taką otwartość w tym temacie. Wśród seniorów i seniorek jest naprawdę duża otwartość. To jest ciekawe, że są to osoby, które robiły zakupy w czasach, kiedy nie było jeszcze tak dużo tych jednorazowych opakowań.

Tak, to był standard.

Tak, więc to jest bardzo fajne, że spotkania ze starszymi osobami robiącymi zakupy, często są takie, że tego w ogóle nie trzeba tłumaczyć, że można mieć swoje pudełko albo swoją torbę.

Super! Czyli jest nadzieja, że będzie nas więcej, ale też rozumiem, że uczymy się, korzystając z takiego miejsca. Mówiłaś tutaj o takich ograniczeniach, które sklep ma jako jeden byt. Ale ja też chciałam Cię zapytać o skalę takiej działalności. Macie jakąś misję, w tym momencie działacie w Warszawie, w innych miastach są inne tego typu inicjatywy. Czy jak sobie zasypiasz czasami w nocy, to śnisz sobie, że takich sklepów jak kooperatywa DOBRZE jest więcej? O tym, że ten taki standard eko, zbliżający się do zero waste, less waste, że to faktycznie jest standard, a nie pojedyncze punkty na mapie miasta?

W Twoim pytaniu jest kilka wątków. Na pewno wierzę w to i jestem wielką fanką tego, żeby nasz model skalować i budować więcej takich społeczności. Mamy taki plan, o ile uda nam się poradzić z kryzysem finansowym i wdrożyć zmiany organizacyjne. Kolejnym krokiem dla Kooperatywy jest to, że chcemy dzielić się naszym modelem i tym co wypracowaliśmy przez ostatnie 7 lat – poprzez założenie spółdzielni tego typu społeczności, która mogłaby razem prowadzić magazyn i ułatwić sobie logistykę, a jednocześnie skorzystać już z naszych wypracowanych praktyk, narzędzi m.in. informatycznych, ze sposobu działania, ze sposobu animowania społeczności. Więc tak, to jest moje marzenie, żeby tych sklepów było więcej, wiem, że to jest realne.
Jeśli chodzi o standard zero waste i less waste, myślę, że to jest realne, aczkolwiek wydaje mi się, że bez mocnej ingerencji ustawodawczej to daleko nie zajdziemy. Czyli, że możemy mieć w jakimś zakresie ograniczone zużycie opakowań, jeżeli zgromadzimy ilość takich dostawców i osób robiących zakupy, które mają dobrą wolę, Nie oszukujmy się, nie kupimy wszystkiego bez opakowań. Trochę jest tak, że kupowanie części rzeczy na wagę, to jest tylko część. Jak myślę o gospodarce odpadami to marzy mi się raczej opłata dla producentów, którym nie opłacałoby się pakowanie rzeczy w plastik i w jednorazowe opakowania. Dodatkowo system kaucyjny, który też zachęcałby i odbiorców, i producentów, żeby dbać o to. Tutaj widzę możliwość zwiększania zasięgu, ale tak jak mówię, to jest tylko nasza dobra wola i mam nadzieję, że jest takich osób dużo. Wiem, że ludzie chcą po prostu dbać o planetę i robić dobre rzeczy. Nasze moce tutaj są ograniczone. Co do ekologiczności, to jest jeszcze jeden wątek, który w ostatnim czasie jest żywy u nas w kooperatywie. Ze względu na to, że chcemy mieć sklep dostępny dla społeczności, a nie oszukujmy się, żywność ekologiczna jest dużo droższa niż konwencjonalna, martwią nas ceny. Z tego względu myślimy o skalowaniu. Ja jestem fanką ekologicznej żywności, ekologicznej uprawy, ale też chce, żeby ludzie, którzy przychodzą do naszego sklepu, łącznie z członkiniami i członkiniami w obecnej sytuacji gospodarczej mogli sobie pozwolić na zakupy w naszych sklepach. Trudno jest spełnić wszystkie etyczne i moralne standardy.

To jest trudny wybór, podjąć tę decyzję.

Tak, to nie jest tak, że ceny są dla wszystkich dostępne. W tej sytuacji myślę, że to skalowanie daje możliwości obniżenia cen, bo działamy w tym malutkim modelu i ceny są większe z kilku powodów. Ze względu na to, że wybieramy dostawców etycznie produkujących, ekologicznych. Ale też w mniejszej skali ceny są większe. Ja nie jestem tak radykalna, jeśli chodzi o ekologiczność i uważam, że dużo ważniejszy jest aspekt budowania społeczności i szukania tego balansu pomiędzy tym co dobre dla społeczności, a tym co dobre dla całej planety i mieszczenia się w granicach rozsądku.

Ciekawe. To kolejna rozmowa, w której nazywamy to wprost, że to jest kwestia zdrowego rozsądku. Gdzieś te granice społeczność może stawiać sama, przesuwać tylko i wyłącznie patrząc na finanse albo tylko i wyłącznie patrząc, czy coś jest certyfikowane czy nie. Taka samoregulacja, to rozumiem z Twojej wypowiedzi – nie wiem czy właściwie.

Tak, jak najbardziej. My od początku jesteśmy otwarci na współpracę, chociażby z gospodarstwami, które produkują żywność blisko Warszawy. Często nie mają certyfikatu, ale wiemy, że jest tam bardzo mało użycia jakiś środków ochrony roślin. Ta lokalność i większa dostępność cenowa jest też dla nas zaletą i uzupełnia naszą ofertę. Teraz ciągle szukamy tańszych odpowiedników pewnych rzeczy. My wraz ze społecznością pracujemy nad tym, aby znajdować taki asortyment.

A też zapewnić przystępną cenę dla wszystkich, którzy chcą skorzystać. Pamiętam, że swego czasu miałam taką myśl, w takim bardzo intensywnym okresie przechodzenia na rozwiązania zero waste’owe, że zostanę członkinią „DOBRZE”. Jak się tym wtedy zajęłam, to okazało się, że nie było naboru nowych członkiń i członków, ale to było jakiś czas temu. Czy teraz można zostać członkinią albo członkiem kooperatywy DOBRZE?

Tak, jak najbardziej. Zapraszamy wszystkich na spotkania dla nowych osób. Terminy spotkań ogłaszamy zawsze na stronie internetowej, Facebooku i naszym Instagramie. Zachęcamy Was do śledzenia nas w social mediach.

Dobrze, zakładając, że uda mi się zostać członkinią, to poza tymi wszystkimi dobrymi rzeczami, które mnie czekają w „DOBRZE”, jakie będę mieć obowiązki?

Przede wszystkim dyżur członkowski. Jest to obowiązek i przyjemność. To jest moment, w którym ludzie mają możliwość poznania pracy sklepów. Ja to oceniam, jako nieduży wkład czasowy, bo to są trzy godziny pracy w miesiącu. Ta praca może być różna. Zaczynamy zazwyczaj od pracy w sklepie, jeśli ktoś nie ma przeciwskazań do takiej pracy. Jest to super możliwość dowiedzenia się, jaki mamy asortyment, poznania go, zobaczenia dostaw, zobaczenia, jak prowadzi się sklep. Dla wielu osób to jest ważne doświadczenie, że tutaj wyrzucą śmieci, tutaj posprzątają podłogę, tutaj dorzucą na półkę Doświadczają rzeczywiście tej pracy, czują, że to jest też ich sklep, ich kooperatywa. Albo osoby robią dyżur przez wiele lat w sklepie i bardzo lubią tą aktywność, a czasem jest tak, że ktoś zajmuję się analizą danych, albo projektuje stronę internetową dla kooperatywy. Tych zadań jest dużo. Staramy się właśnie trzymać tych trzech godzin w miesiącu. Jeszcze wspominałam wcześniej o składce członkowskiej. W tym momencie wynosi 30 zł miesięcznie dla gospodarstwa jednoosobowego, 40 zł dla dwuosobowego. Natomiast ze składek będziemy się wycofywać, właśnie ze względu na ułatwianie modelu działania. Prawdopodobnie, w najbliższym czasie po prostu będziemy jakoś inaczej budować nasz model. Na ten moment jeszcze funkcjonują składki. Na spotkaniach informujemy szczegółowo o tym, jak to działa, jakie są członkowskie ceny, jak wyglądają spotkania, na których podejmujemy decyzje, w co można się angażować. Zapraszam wszystkich do wzięcia udziału w takim spotkaniu, bo to jest moment, w którym można zadać dużo pytań, dowiedzieć się i nabrać takiej perspektywy wewnętrznej i uznać „dobra, tak wchodzę w to, będę spółdzielcą, spółdzielczynią, będę tworzyć to miejsce razem z Wami”.

Czyli krok pierwszy – spotkanie. Sprawdzę, kiedy najbliższe dla mnie.
Zgodnie z nazwą podcastu, zajmujemy się gospodarką w obiegu zamkniętym. Gdybyś miała wymienić trzy kluczowe rzeczy, w których sklepy, lub cała działalność Kooperatywy Dobrze, wspiera gospodarkę w obiegu zamkniętym, co by to było?

Na pewno opakowania zwrotne, na pewno opakowania, które ludzie przynoszą do sklepu ponownie. To, że większość warzyw i owoców mamy z naprawdę lokalnych upraw.

Tak, ja też te trzy rzeczy widzę. Widzę też, to co nie jest takie oczywiste, budowanie świadomości na temat gospodarki w obiegu zamkniętym i zrównoważonym rozwoju.
Kasia, bardzo Ci dziękuję za dzisiejszą rozmowę.

Dzięki Agata.

Róbmy dobrze, najlepiej w sklepie DOBRZE.

Róbmy dobrze w sklepach DOBRZE i nie tylko. Ja zachęcam do zakładania kooperatyw i do eksplorowania tematu spółdzielczości. To naprawdę fajne narzędzia, żeby budować bardziej sprawiedliwą i gospodarkę i myślę, że sprawiedliwszy świat.

Dokładnie tego chcemy. Dzięki ogromne.

Dzięki.

Posłuchaj pozostałych podkastów

Skip to content