eko logo

Zjawisko overpackingu, czyli nadmiernego pakowania produktów

Agata Szczotka-Sarna rozmawia z Przemysławem Kuną, dyrektorem zarządzającym Interseroh Advisory.

Agata Szczotka-Sarna: Dzisiaj o nadmiarze opakowań porozmawiamy z Przemkiem Kuną, z którym współpracujemy na co dzień. Czym się zajmujesz w Interseroh?

Przemek Kuna: Mam przyjemność zajmować się doradztwem w zakresie przepisów ochrony środowiska. Staramy się z moim zespołem pomagać naszym klientom w rozwiązywaniu problemów związanych z interpretacją przepisów.

– Więc pewnie będziesz mógł powiedzieć, o co chodzi w sytuacji, gdy dostaję gigantyczną paczkę i mam tam pudło, folię, a na końcu, w małej kopertce… ołówek. Czy prawo w ogóle mówi coś na ten temat?

– Trafiłaś w sedno. Mamy taką ustawę – może niezbyt rozbudowaną – o gospodarce opakowaniami, odpadami opakowaniowymi. Zawiera ona wskazanie, by – upraszczając – ten, kto sprzedaje produkt, nie przesadzał z ilością opakowań, które stosuje do tego produktu. Oczywiście tu nie jest to wprost powiedziane, ale intencja jest taka, żeby tych śmieci po prostu po rozpakowaniu towaru nie było za dużo.

– Czyli producent ma wytrych do tego, żeby mi nadal przesyłać te nieszczęsne paczki z folią i kilkoma pudełkami w środku. Powiedziałeś, że przepis mówi o tym, żeby tych opakowań nie było za dużo, żeby minimalizować ich ilość. Czy wiadomo, kto o tym decyduje? Co oznacza „za dużo”? Kiedy już mamy do czynienia z overpackingiem, czyli nadmiernym pakowaniem?

– Niestety, w Polsce – choć zagranicą też się z tym nie spotkałem – nie mamy żadnej rzetelnej komisji, która by oceniała pod tym kątem różnego rodzaju produkty. Jest to przepis obowiązujący, jednak w ponadośmioletniej praktyce nie spotkałem się z przypadkiem, żeby był w jakiś sposób egzekwowany. To jest, niestety, problem. Wynika to z konstrukcji zapisu. Wynika z niego jasno, że opakowań nie należy używać za wiele, ale należy używać ich tyle, żeby dalej spełniały swoją funkcję opakowaniową. Więc jeżeli Ty, jako konsument odbierasz paczkę i stwierdzasz: – Kurczę, ile tutaj jest tych opakowań! Przecież to za dużo! To producent zawsze może powiedzieć: – Ale ja się bałem, że towar zniszczy się w trakcie dystrybucji. Dlatego użyłem ich tyle.

To, niestety, jest problem na tym etapie nierozwiązywalny. Można jedynie próbować edukować przedsiębiorców i konsumentów.

– Faktycznie, ustawa mówi, że to ma być niezbędne minimum, które pomaga chronić produkt. Ale jest dodane: „biorąc pod uwagę oczekiwania użytkownika”. Więc rozumiem, że mamy tutaj do czynienie trochę z siłowaniem się na argumenty. Ja, jako konsument mówię: – Przesadziliście. Na to producent: – Nie. Staraliśmy się bezpiecznie dostarczyć produkt.

Jak powiedziałeś, nie ma takiej komisji, która by oceniała, kto ma rację i mogła rozstrzygnąć taki spór. Ale to też jest sytuacja która może otwierać dialog w tej kwestii między producentem a konsumentem.

– Zdecydowanie. Ten dialog jest możliwy między innymi dzięki temu, że mamy szeroki dostęp do internetu i do mediów społecznościowych, a firmy starają się być bliżej konsumentów. Niestety, bardzo często jest tak, że choć dialog jest podejmowany, to wygrywa ekonomia i marketing – bo opakowania są też elementem marketingu i o tym nie możemy zapominać. Wydaje mi się, że jesteśmy jeszcze w momencie, w którym wygrywa kwestia wyglądu tego, co kupujemy. Mówiliśmy już o overpackingu, ale mamy też coś takiego zakodowane w głowach, że jak coś jest ładnie zapakowane, ma dużo fajnego opakowania, to znaczy, że jest to produkt, który wiąże się z jakością i luksusem, że jest fajny. To pewnie również kwestia zmiany pokoleniowej, która u nas też będzie zachodziła.

– Gdy opowiadałeś o tym, jak bardzo overpacking kojarzy nam się z luksusem, stanęła mi przed oczami scena z filmu „Love Actually” („To właśnie miłość”). W jednej ze scen bohater prosi o zapakowanie na prezent naszyjnika. Osobą pakującą jest Rowan Atkinson, który najpierw wkłada ten naszyjnik do pudełka, potem pakuje to w folię, następnie do tej folii wsypuje potpourri… Opakowanie nagle urasta do jakichś wielkich rozmiarów – faktycznie ma sugerować luksus oraz wspaniałą opiekę nad produktem i nad klientem. Ale klient musi uciekać, bo jego żona już zauważyła, że naszyjnik jest pakowany. Więc – mówiąc żartem – overpaking nie służy.

– Miałem okazję ostatnio zamieścić krótką publikację na LinkedIn, w której zauważam, że czasem overpacking to jest w ogóle zastosowanie opakowania w momentach, w których nie jest ono potrzebne. Odniosłem się do sytuacji, którą osobiście uwielbiam. Czyli do momentu, gdy nabywam książki drogą kupna. Często zamawiam je przez internet i zaznaczam opcję, że chcę odebrać na miejscu, w jakimś konkretnym punkcie. Oczywiście zamawiając przez internet, można się spotkać opcją „zapakuj jak prezent”. To jest miła sprawa, bo jak się komuś spieszy, to firma zapakuje ten towar. Tylko moje pytanie brzmi po pierwsze: po co? A po drugie: dlaczego nie ma opcji „nie pakuj mi tego w ogóle”? Gdy odbieram zakupy np. w jakiejś sieci w galerii handlowej, czy w mniejszej księgarni, bardzo często pakują tę książkę czy w jakiś karton, czy w kopertę, jeśli jest to wydawnictwo o mniejszej objętości. Ale przecież wtedy zupełnie niepotrzebnie stosują jakiekolwiek opakowanie. Ja nie mam problemu z tym, że książka leży na półce, będzie dwa razy zdjęta i może mieć jakąś delikatną rysę na okładce. Zapewne niektóre osoby są na to bardzo wrażliwe, ale dla mnie przedmiotem książki jest jej zawartość, a niekoniecznie kwestia okładki. To jest przykład na to, że overpacking jest związany także z tym, że jakiekolwiek opakowanie w ogóle jest.

– Dobrze, że doprecyzowujemy to pojęcie. Zdradzę, że jesteśmy oboje książkoholikami. Ja też spotykam się z tym problemem, gdy zamawiam książki w jednej z pobliskich hurtowni. Gdy je odbieram, zawsze są w pudełku. Kiedyś prosiłam, żeby nie pakowali ich do pudełka, bo i tak wkładam je do plecaka…

Faktycznie, mamy tutaj różne oblicza overpackingu. Jedno to jest nadmierne pakowanie, z którym się często spotykamy przy wysyłkach lub przygotowywaniu prezentów. A drugie to coś, co pozornie może być ok, ale po głębszym przemyśleniu okazuje się overpackingiem. Wiemy już, że w tych kwestiach nie ma komisji rozstrzygającej i żadnego przepisu, który by coś doprecyzowywał, więc zdajemy się na rozsądek wydającego nam ten produkt. Czy są jakieś wskazówki, może jakiś kodeks dobrych praktyk, który można wskazać, żeby tego nadmiernego pakowania unikać?

– Tutaj mogę powiedzieć, że – paradoksalnie – przyjdzie nam z pomocą rząd. Właściwie może to nie jest nawet kwestia pomocy, ale nowego podejścia do odpowiedzialności za ilość opakowań, które przedsiębiorcy wprowadzają na rynek. Obecnie w kraju, ale też w skali Europy, rozmawiamy o nowym rozdaniu w przepisach o tak zwanej rozszerzonej odpowiedzialności producenta. Chodzi o zbiór przepisów prawnych, o koncepcję, która mówi o tym, że jeżeli coś wprowadzam na rynek, to kiedyś będzie wyrzucone do śmieci i muszę wziąć za to odpowiedzialność. Opakowania to rodzaj wyrobów, które są tymi przepisami objęte. Po prostu jest taki obowiązek, że jeżeli ileś tych opakowań na konkretnych produktach wprowadzam na rynek, to muszę udowodnić, że je z rynku zbiorę i je odpowiednio zagospodaruję. Wiadomo, że przedsiębiorcy nie wykonują tego sami, ale za pomocą podmiotów trzecich, między innymi oczywiście takich jak organizacje odzysku opakowań. Każdy wprowadzony kilogram opakowania wiąże się z odpowiednią opłatą, którą muszą wnieść do organizacji odzysku, po to, żeby te odpady fizycznie zostały z rynku zebrane.

Jesteśmy na takim etapie rozmów o nowych warunkach dotyczących rozszerzonej odpowiedzialności producenta, że te opłaty, czy tego chcemy czy nie, zostaną bardzo podniesione. Dlatego zakładamy, że jeżeli te pozycje będą coraz bardziej znaczące jako koszty przedsiębiorców, to prawdopodobnie zaczną się oni zastanawiać nad tym, ile tych opakowanie faktycznie do swoich produktów dodają i czy na pewno wszystkie są niezbędne.

– W ten sposób uzupełnia się wątek ekonomiczny, który wcześniej poruszyłeś. Bo mówiliśmy o tym, że opakowanie sprzedaje, czyli że opłaca się to opakowanie zrobić nawet większe, bo wtedy lepiej sprzedaje. W związku z nowymi przepisami ta myśl zrównoważy się taką myślą: – Ale jak będę mieć większe opakowania, to więcej zapłacę. – czyli ten koszt overpackingu będzie coraz większy i będzie bardziej go widać w finansach. To jednak nie jest jedyny koszt overpackingu, bo jest jeszcze koszt, którego nie widać – czyli te wszystkie surowce, które są używane właściwie tylko po to, żeby coś zapakować, a potem te opakowania wyrzucić do kosza. Czy ten system, o którym mówisz, ma również pokryć te koszty środowiskowe?

– Zasadniczo tak. Wszystko to, co stanie się z tym zużytym już surowcem opakowaniowym, który docelowo jest odpadem opakowaniowym – trzymając się właściwej nomenklatury. Zadbanie o ten odpad, żeby nadawał się po przetworzeniu do użytkowania, żeby coś z nim dalej zrobić, użyć gdzieś jako surowiec, nawet w innym celu, albo ponownie jako opakowanie, wiąże się z odpowiednimi nakładami. Bo ktoś musi fizycznie po ten odpad przyjechać, wyrzucić go z kubłów, przesypać do śmieciarki, to musi zostać gdzieś wywiezione na linię sortującą. To jest również praca ludzka, nakłady związane ze wszelkimi mediami itd. To wszystko – oprócz takich bezpośrednich kosztów – łączy się również z obciążeniem środowiskowym, bo śmieciarka powoduje emisję spalin, jest pobór wody na cele związane z procesami sortowania… To wszystko są elementy, które powinny znaleźć odzwierciedlenie w kosztach, które docelowo producent czy podmiot wprowadzający na rynek opakowanie na produkcie, powinni ponieść. Docelowo tak ma być. Natomiast na etapie legislacyjnym nadal niestety mamy ten problem, że cały czas toczy się dyskusja o tym, ile to tak naprawdę ma wynieść i jakie elementy powinny być brane pod uwagę. Jesteśmy jeszcze za daleko, żeby mówić o tym cokolwiek więcej, natomiast można powiedzieć, że te koszty będą dużo wyższe, niż teraz.

– Nie chcę powiedzieć, że to jest dobra informacja, bo nie o taki wydźwięk nam chodzi. Ale jest to dobra informacja dla środowiska, bo straty, które ono ponosi, będą niejako uzupełniane finansami. Układa nam się mało atrakcyjny obrazek overpackingu – bo nie dość, że szkodzi w oczach coraz większej grupy konsumentów, nie dość, że będzie się za chwilę przekładał na większe koszty – takie bardzo realne, związane z wprowadzeniem i potem z zagospodarowaniem odpadów opakowaniowych przez producenta czy wprowadzającego, to jeszcze mamy wątek, który wiąże się z komunikacją z konsumentem: że opakowanie, które jest nadmierne, może wprowadzać w błąd dotyczący zawartości. Czyli może sugerować, że jakiegoś produktu jest więcej. Tu wchodzimy też w kwestie nieuczciwej konkurencji. Biorąc pod uwagę te trzy czynniki, co byś powiedział tym, którzy stosowali overpacking i może dzięki naszej rozmowie już wiedzą, że nie tędy droga. Jak z tej drogi zejść?

– To zależy, do jakiego grona przedsiębiorców miałbym mówić. Podczas swojej pracy spotykałem się z podmiotami, które mają ogromną ilość pakowanych produktów. Mówiąc „ogromną ilość” mam na myśli nie palety powiedzmy 50 czy 100 rodzajów produktów, ale setki albo wręcz tysiące różnego rodzaju produktów. Oni mają taki problem logistyczny, że to są na tyle różnorodne elementy, które różnią się kształtem, wielkością, wymaganym sposobem transportu, że oszczędne pakowanie jest niestety trudne. Tutaj trzeba oddać przedsiębiorcom, że walczą o pewną równowagę między tym, co nazwiemy overpackingiem, a zdroworozsądkowym, logistycznym podejściem do kwestii wysyłek. W przypadku dużych firm na pewno jakimś rozwiązaniem jest próba standaryzacji czy systematyzacji ze względu na wielkość produktów. Przy takich ogromnych ilościach jest szansa, że wtedy nie dostaniemy 50 proc. powietrza w przesyłce, którą otrzymujemy. Ja z czymś takim spotykałem się bardzo często, np. gdy zamawiałem buty przez internet. Przeważnie otrzymywałem je w tak dużym kartonie, że tam bez kłopotu zmieściłyby się trzy takie pudełka z butami.

Jeżeli chodzi o mniejsze podmioty, to trzeba podejść do tego wręcz indywidualnie, bo jeżeli paleta produktów jest mniejsza, trzeba przemyśleć, jak każdy z nich zapakować w ten sposób, żeby było to najbardziej ekonomicznie i przestrzennie dogodne dla samego produktu ale docelowo też dla klienta. Chyba każdy się zgodzi z tym, że również przesadnie wielka paczka wiąże się z innymi kosztami transportu. Więc rozsądne podejście do kwestii wysyłek jest kwestią, na którą na pewno trzeba zwrócić uwagę.

Dodatkowym elementem, o którym myślę, jest fakt, że jeszcze niewiele firm dyskutuje. Zaczęliśmy od kwestii dyskusji między przedsiębiorcą a odbiorcą. To kwestia społecznej odpowiedzialności biznesu, innego podejścia do komunikacji z klientami. Być może też próba pewnego rodzaju edukacji o tym, że używamy opakowań mniej nie dlatego, że uważamy, że ten towar nie jest warty, żeby o niego dbać, tylko dlatego, że dbamy o środowisko i dbamy również o ciebie. Myślę, że taka komunikacja byłaby jak najbardziej na miejscu i mogłaby się spotkać z bardzo dobrym odzewem ze strony klientów.

– Takie praktyki już się pojawiają. Jest pewna drogeria internetowa, która przesyła bardzo maleńkie paczuszki. Faktycznie wszystkie zamówione produkty są tam upchane na styk, Ale informują w swojej komunikacji, że jest to celowe, że oni dzięki temu mogą zmniejszać między innymi ślad węglowy przesyłek. To jest dosyć istotne, bo jeden transport może zabrać więcej takich paczek.

Siłą rzeczy poruszyliśmy dwa nowe wątki: ekoprojektowanie i jak się overpacking będzie z nim łączył oraz drugi, który chyba się prosi o oddzielny podcast, czyli opakowania w e-commerce. Mam nadzieję, że jeszcze o tym porozmawiamy.

– Bardzo chętnie. Zwłaszcza w ostatnim czasie pandemicznym wszyscy mieliśmy do czynienia z kwestiami tego, w jaki sposób produkty, które zamawiamy przez internet, są nam dostarczane i w jakich opakowaniach. Jak wygląda system ich dystrybucji – to jest też ciekawy temat.

– Podsumowując kwestie overpackingu: doszliśmy może nie do odkrywczych wniosków, ale mam nadzieję, że przydatnych i że przekazaliśmy ważne informacje. Overpacking to nie tylko nadmierne opakowanie – jest nadmierne także wtedy, gdy w ogóle nie jest potrzebne. Więc kontrolujemy, prowadzimy dialog z wprowadzającymi i z producentami opakowań, gdyż nie ma żadnej komisji, ani żadnego organu, który by za nas prowadził taki dialog i za nas kontrolował. Miejmy nadzieję, że dzięki tym rozmowom, dialogom i wzajemnym inspiracjom będziemy mieli opakowania coraz bliższe produktowi, ale wciąż zapewniające bezpieczeństwo.

Bardzo dziękuję za dzisiaj i mam nadzieję, że jeszcze się usłyszymy w podcaście „GOZ do dechy”.

Posłuchaj pozostałych podkastów

Skip to content